Run2Summit GSB

GORCE CHALLENGE

Od dwóch tygodni wisiało to gdzieś w eterze. Od chwili uwolnienia info o zamiarze zrobienia tego fragmentu Głównego Szlaku Beskidzkiego podekscytowanie i oczekiwanie było wysokie. Przynajmniej u mnie. Ale mam wrażenie, iż u niektórych uczestników pewniaków podobnie. Planowany track czerwonego szlaku Krościenko – Turbacz budziła we mnie ciekawość i chęć jej zrobienia ile razy przelatywałem krajową 969 mając pasmo Gorców po jednej stronie (przeciwnej do Tatr, które większość razy były celem wypraw).

Wieczór wcześniej z Tymkiem tworzymy kule mocy (tym razem na maśle orzechowym). Nieco później przechylam z ziomkami kielony mocy oglądając jak jeden olimpijczyk trzaska drugiego w klatce. Wszystko przygotowane na wypadek gdyby toksyna przekroczyła dopuszczalny stan i mózg nie potrafił się rano spakować. Było jednak OK. Jedynie prowadzenie Saabiny nieco ryzykowne. Ale z pomocą zjawia się kierowca bombowca Maciek – zajawiony górski Runner – jeden z uczestników akcji. Po kilku logistycznych ruchach rozwózek samochodów wreszcie spotykamy się z resztą. Ku uciesze oczu widzę samych super ludzi. A ich ilość taka że przekraczamy dopuszczalną ładowność samochodu Jędrusia, który decyduje się biec z kim innym i innym szlakiem na Turbacz – wybaczamy.

Startujemy z miejsca, gdzie niegdyś ruszał Maraton Gorce. Nim zdążyłem włączyć zegarek, wszyscy pooooszli. Część doganiam, jednak Piotr z Robertem znikają już nad pierwszym podbiegiem. My z Szumnym w tempie konwersacyjnym przy życiowej konwersacji dobijamy do 3km. To tam gdzie Gałdyn pada i oddaje najczęściej buty zajechany. A my całkiem spoko. Łączymy się z czekającymi na nas peacemakerami z przodu. Już wiemy że ta wyprawa będzie toczona w tempie integracyjnym (to poniżej konwersacyjnego z czekaniem na siebie, z fociakami, przejściami do marszu…). Pod Lubań z Robertem ciśniemy też gaworząc w tematach wojny żeńsko-męskiej. Ależ z tych wypraw człowiek mądrości nabywa:). Jest Lubań w 70 minucie. Pizga strasznie.

Na chwilę nawet w schronie się bunkrujemy. Tylko Szumi coś ma problemy z wejsciem/wyjściem co widać na foci wyżej. Maciek po dosłownie chwili. Artura i Mikruta nie widu w tych chmurach. Jazda dalej. Mocne zbiegi. Nóżka trzyma. A raczej bucik tą nóżkę. Do Przełęczy się dłuży. Wszyscy już chcą tam być. Bo tam bufet. A po dwóch godzinach już by coś zeżarł… i herbatką ciepłą popił. Wreszcie jest. Mazda Radka. A w niej…

Rozkosz. Przepyszne. Prześliczne. Ciasteczka babeczki od Radka i Karoliny, którzy ruszyli od Przełęczy. Do tego winogronka, bananki i herbatka. Cudownie.

Po wyżerce druga część zaczyna się fatalnie. Zimno, wolno i się nie chce. Brzuch wzdęty. Ale i tak warto było😋. Po 15 minutach wraca gaz. Teren inny. Więcej śniegu. Drzewa iglaste. Lecimy jakoś w trójkę. Pioter polecioł do przoda a M&M&A obstawiają tyły.

Jakoś człapiemy. Mój Polar oddaje ostatni sygnał i kończy przygodę na 33kilometrze w 3,5 godziny roboty. Nie przechodzi próby. Będzie zmieniony😠. Za Kiczorem naprzeciw wychodzą Jędrek i Ala. Miło. Finiszują z nami. Wszyscy w małych odstępach wpadają do schroniska. Piotr już tu się długo zasiedział. Karola z Radkiem też już wypoczywają. Wbija Maciek. Zaraz Mikrut i Artur. Wielka klasa. Wszyscy w komplecie. Nawet Tarnowski oddział i Paweł S. zawitali. Wcinamy wysokodoslodzone potrawy i niemało poslodzone piwko, obgadujac sportowe tematy właśnie zaliczonej przygody. Filozoficznym i fizjoterapeutycznym wywodom na temat rodzajów butów i zegarków nie ma końca. Wreszcie zawijamy się i w błogim stanie zbiegamy zielonym do parkingu, czyniąc naszą goniackę dystansem niemalże maratonem – w zależności od marki i wybranego trybu w zegarkach z GPSem😉 (pokazały pomiędzy 33 a 38km).

Uśredniajac przebieglismy ok. 35km w czasie ok. 4 godzin. Chyba nieźle jak na pierwszy zimowy trail. Mi ten dzień pomógł pozbyć się z głowy trochę „śmieci” życia codziennego. Jak chodzi o resztę składu to wydaje mi się że każdy odnalazł coś dla siebie poprzez zaliczenie takiego challenge’a; Robson zrobił najdłuższy swój dystans ever. Maciek pokazał moc, Carol zrobiła mega robotę, Rado sprawdził nogę… a pewne jest iż każdy wzmocnił psyche i „wysuszył” łeb. Dzięki za to. Piona✋

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.