(BEZ)SENS SPORTOWANIA

CZYLI ROZKMINA NAD SENSEM UPODLENIA SIĘ W SPORCIE

Zacznę od tego, że jestem zmęczony. I obolały. Cieszę się, że nie kontuzjowany. Minęło ponad 48 godzin od morderczej walki w Gdynii. DOMS jest teraz największy. Próba jakiegokolwiek ruchu, po chwili bezczynności objawia się bólem. Największym w łydkach. Bicki bolą nonstop. Jak nigdy wcześniej po żadnym wysiłku. Lekko przypuchnięte💪, co akurat lekko mi się podoba😁. W cały weekend nie nazbierałem więcej niż 25km – bywało dużo więcej – a ciało jak rozjechane przez ciężarówkę. Jest to spowodowane intensywnością pokonania tych „zaledwie” kilkunastu kilometrów. A była ona wysoka. Na tyle wysoka, że kwas mlekowy nie mógł już być utylizowany przez bufory. Mięśnie się rozpadły. Uległy mikro(makro)urazom, przez co cierpię teraz. Ale nie czarujmy się. To cierpienie lubię. Lubię czuć, że moje ciało zrobiło dobrą robotę. A zrobiło. Dlatego pierwsze uczucie po przekroczeniu mety to było szczęście. Z powodu zrealizowanego zadania. A zadaniem było wykorzystać w pełni co wytrenowane. Przyznam, że z formą trafiłem. Mój plan rehpit.pl sprawdził się doskonale. Czułem się mocny. Zadaniowo spełniony kompletnie. Ale czy wynikowo też? Różnie by interpretować? I o tym chwilę rozkminy.

Otóż widzę, że dramat w naszych glowach i uczucie zawiedzenia, rozczarowania powodujemy sami. Narzucamy sobie i innym presję wyniku (chce być w Top5, 10, czy przed tym czy tamtym na liście wyników). I stąd te łzy. Krzyki i doping „dasz radę!”, „prowadzisz”, „masz to!” nakręcają… ale czy pomagają? Nie wiem. Przy nieudanej próbie z pewnością dobijają uczuciem, że zawiodłem oprócz siebie jeszcze kogoś.

Ok. Chwila przerwy w pisaniu. Trzeba rozchodzić nóżki. A fakt że jestem już dobę w podróży – 11 godzin w jednym samolocie, na wysokości 10 000 metrów, środek nocy nie ułatwia z pewnością regeneracji.

Lecimy dalej… z tematem… i do Brazylii😃. Może bardziej z tematem podnoszenia poziomu trudności na zawodach sportowych. Szczególnie w biegach OCR. Zauważalne jest ciągłe rozwijanie i dokładanie jak chodzi o przeszkody. Staram się to zrozumieć i do tego przygotować…ale kiedy to się zatrzyma? Gdzie ta granica? W mojej opinii nie potrzeba aż tak trudnych przeszkód. Potrzeba innych, urozmaiceń, ale niekoniecznie trudniejszych i prawie niemożliwych do pokonania. Organizatorzy biegów zainspirowani ME w Danii, gdzie przeszkody osiągnęły zenitu, wciąż chcą czymś zaskoczyć. Efekt taki, że wypatrza to trochę zawody, kończą nieliczni, opaski są odcinane nawet u bardzo sprawnych typów. A to nie są już typki z łapanki. Wytrenowane, zaprogramowane pod konkretny wysiłek istoty. A takim niełatwo przełknąć fakt niemożliwości przejścia jakiejś przeszkody. Przez to moją kolejną obawą jest chęć sięgania przez zawodników do środków niedozwolonych. I nie mam tutaj na myśli kleików na łapkach czy rękawiczkach, tylko ingerencje w naturalny proces wzmacniania się czy regeneracji za pomocą „zmodyfikowanych strzałów chemicznych😁” zakazanych przez WADA.

Chcę powiedzieć, iż niesmaczne jest patrzeć jak supermani płaczą i szlochają motając się przy rurkach. Bez wątpienia dodaje to trudności, ale czy piękności w tym sporcie? Wiem opinię kilku amatorów bocznych liń (mama, tata, Bunia) ale ciekaw jestem jaka jest Wasza.

Trochę w sportach siedzę, troche ich obserwuję, trochę ich sam uprawiam…i stwierdzam, że OCR kształtuje charaktery, hartuje organizmy jak mało który. Podoba mi się to, ponieważ widzę w takich osobach dodatkowe miłe wartości przydatne w codziennym życiu i przekazywane w genach młodszym potomkom.

Reasumując, ostatni start zmęczył mnie totalnie. Wysiłkowo osiągnąłem zenitu, a jednocześnie dobiłem do dna. Potwierdzają to liczne bubu (czytaj opryszczki), które pojawiły się na mojej buźce. Z jednej strony zaspokojony, a z drugiej upodlony. Obecnie wstręt do jakiejkolwiek mocniejszej aktywności. Mam nadzieję, że szybko minie bo Mistrzostwa Świata w Londynie czekają. A jeśli mi się znów sportować nie zachce, to strach pomyśleć jaki inny holizm móglby mnie wciągnąć😉

7 uwag do wpisu “(BEZ)SENS SPORTOWANIA

  1. Anonim

    Hmm. Co do poziomu trudności to nie ma co narzekać. Wszyscy mają to samo do pokonania. Jeżeli z jakichś powodów nie są wstanie pokonać przeszkody to znaczy, że nie przygotowali się należycie. Piszę jako amator i znający swoje miejsce w szeregu. Obserwacje mam też taką, że bardzo dużo zawodników pokonuje przeszkody siłowo, co niestety pozbawia ich sił właśnie na końcowych metrach.Muszą popracować nad siłą , ale też nad techniką pokonywania przeszkód. Druga sprawa czy oddanie opaski na samym końcu to jest wstyd. Ja uważam że nie. My, zawodnicy wiemy jak to jest z tym całym OCR. Wiemy, że ostatnia przeszkoda może „zabić”. Jest to materiał do dalszej pracy na sobą samym , żeby kolejny raz sprawić się lepiej. Co w efekcie przyczynia się do naszego rozwoju. No i ogólnie , super blog. Super się czyta. Wiadomo co tam z przodu miedzy wami się dzieje. Pozdrawiam. Zygmunt

    Polubienie

  2. Zygmunt Machtyl

    Hmm.Jak boli to znaczy, że żyjesz 🙂 . Mnie tez boli 🙂 . Co do poziomu trudności to nie ma co narzekać. Wszyscy mają to samo do pokonania. Jeżeli z jakichś powodów nie są wstanie pokonać przeszkody to znaczy, że nie przygotowali się należycie. Piszę jako amator i znający swoje miejsce w szeregu. Obserwacje mam też taką, że bardzo dużo zawodników pokonuje przeszkody siłowo, co niestety pozbawia ich sił właśnie na końcowych metrach.Muszą popracować nad siłą , ale też nad techniką pokonywania przeszkód. Druga sprawa czy oddanie opaski na samym końcu to jest wstyd. Ja uważam że nie. My, zawodnicy wiemy jak to jest z tym całym OCR. Wiemy, że ostatnia przeszkoda może „zabić”. Jest to materiał do dalszej pracy na sobą samym , żeby kolejny raz sprawić się lepiej. Co w efekcie przyczynia się do naszego rozwoju. A ogólnie to super blog. Super się czyta. Wiadomo co tam z przodu między wami się dzieje. Bo ja zawsze zabezpieczam tyły. Pozdrawiam. Zygmunt

    Polubienie

  3. dzik_ocr_biega_po_blocie

    Bardzo trafny wpis! Mimo, że jeszcze daleko mi do jakiejs super formy i jestem tego świadom to oddanie opaski było najtrudniejszym momentem we wszystkich dotychczasowych startach..

    Polubienie

  4. Anonim

    PiTer jak zawsze wiesz co napisać 😉 Dla mnie OCR to bardziej zabawa niż wyczyn, jednak faktycznie od 2015 (mój pierwszy rekrut) do 2018 (pierwszy Spartan Ultra) widzę jak to wszystko się zmienia. Czy na lepsze? Dla mnie chyba nie ;( Pojawiła się fala Elite, karne burpees, kary czasowe, opaski do stracenia itd. Wszystko fajnie ale jak finału RMG w elite nie kończy ŻADNA kobieta i chyba 9 facetów, bo reszta ma hipotermię, to coś tu nie gra. W Gdyni nie byłem więc nie komentuję. I na zakończenie jeszcze jedna uwaga. Faktycznie chyba będzie trzeba WADA zaprosić jak tak dalej pójdzie. Bo jak normalny człowiek może skończyć Spartana Ultra w Valcy w 6,5 godziny. Kto był wie, że RMG Ultra w Myślenicach to przy tym prawie płaski OCR.
    PiTer daj czadu na MŚ w Londynie 🙂

    Polubienie

  5. Agata Wichrowska

    Fantastyczny artykuł polecę go dalej niech inni czytają. Chyba bardziej skłonie się ku opinii że najpiękniejsza jest czysta rywalizacja. Jeśli organizatorzy tworzą wręcz niemożliwe, a skoro ty tak piszesz to musiało tak być , zresztą widać na zdjęciach jaki to był Mordor, to niestety myślę zacznie to odbiegać coraz bardziej od pięknych wysiłkowych zawodów tylko zacznie przypominać ” igrzyska śmierci” . Trzeba gdzieś znaleźć tę granicę czyli mozliwe do wykonania dla człowieka a nie jakiegoś Cyborga.

    Polubienie

  6. Maria

    Czesc Piter!
    Doswiadczylam tego na runmaggedonie, tych „podkreconych” przeszkod. Ja nie jestem zawodowcem, nie chce sie nawet porwonywac, poszlam tam „dla funu”, ale tez nie bez przygotowania. Jestem w formie.
    Niektore przeszkody byly po prostu wykrecone w kosmos, doskoczenie do niektorych drazkow bylo trudne nawet dla facetow o wzroscie okolo 180 cm, wiec moje skromne 160 cm musialo od razu isc robic burpees. To zabiera zabawe. Lubie wyzwania, dlatego tam poszlam, nie oczekiwalam tez lezenia na plazy, ale kilka przeszkod totalnie nieralnych do pokonania nawet dla niezawodowcow zepsulo mi humor.
    Nie wiem czy jeszcze kiedys wystartuje, bo zrozumialam, ze nawet super wytrenowana i tak nie pokonam calosci w 100%. Frustrujace.

    Polubienie

  7. Pingback: Preparation OCREC2019 – PIOTR PRUSAK ADHD

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.